Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marzenie i pysk.djvu/043

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dził do kancelarji, gdy ja tam byłem. A ileż to razy z takich rzeczy wynikają plotki, interwencje, a nierzadko wędrówka na kraj conajmniej powiatu. I jakże tu żyć? Czy zachować przymierze z „Bogiem” i pleść głupstwa i baczyć, by promyk światełka nie dotarł do głów moich adeptów? Gdzież sumienie, gdzież uczciwość?
...Nam nauczycielom szkół powszechnych, za wyznanie, albo nawet za „podsłuchanie” naszych poglądów grożą rugi, a za niezbyt odległych grabskich rządów niejednokrotnie i utrata kawałka chleba.
Nie od rzeczy też będzie, jeżeli wspomnę o niejakiem odprężeniu chwilowem pod tym względem. To też ze strachem, z prawdziwym strachem przyjęliśmy wiadomość, że oto rzucono się na naszego zwierzchnika, na naszego ministra. A my, którzy mamy często zatargi ze swemi władzami, i radzi jesteśmy, jeżeli nieludzki zwierzchnik ustępuje, tym razem krzyczymy gwałtu i jaknajkategoryczniej protestujemy na naszych zjazdach, zebraniach, przeciwko napaściom na osobę obecnego ministra oświaty, na niezależność szkół, na chęć przewodzenia nami przez ciemny i zacofany kler... To też zrozumie Szanowny Pan, dlaczego tak wiele oczekujemy od Pana, wierzymy bowiem, że jeśli pan się zabierze do tej kwestji, „załatwi” ją pan pomyślnie jak tyle