Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marzenie i pysk.djvu/036

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pociągnął biednego księdza pierwszy błąd, występków, z których świętokradztwo jest najlżejszym... A teraz przypuśćmy nawet, że część tego wszystkiego nie byłaby prawdą, że byłaby przesadą, zmyśleniem tej dziewczyny: czyż mniej tragiczne jest położenie księdza, który za chwilę słabości wciąż musi drżyć przed szantażem, przed skandalem? Ileż takich spraw może się spiętrzyć w ciągu jednego życia; pięknych scen widownią staje się plebanja! Oto co kosztuje celibat. Czy rozwiązuje się tak czy inaczej, dobrodusznie czy tragicznie, sądzę, że niebezpiecznie byłoby wglądać w poufne perypetje przeciętnego kapłana. Nie sam pierwotny grzech jest tu groźny, ale to co pociąga, to co może uczynić z człowieka, do czego może doprowadzić księdza, może nie gorszego od innych, ot, przeciętnego człowieka, ofiarę systemu. To już nie jest sprawa wewnętrzna Kościoła. Sam celibat wystarczyłby, aby z armji kleru uczynić w społeczeństwie niebezpieczne siedlisko demoralizacji, zawsze zresztą kryte przez władze duchowne. Bo i co mogą zrobić? Przenieść księdza z jednej parafji do drugiej, jak odpowiedział biskup memu ziemianinowi.
A teraz, zważmy, w świetle tych „dwóch pastylek sublimatu”, sposób, w jaki sfery duchowne odniosły się do poruszonego przezemnie tematu Piekła kobiet. Kiedy, opierając się na opinjach najpoważniejszych członków społeczeństwa, prawodawców, poruszyłem doniosłą kwestję społeczną, nie było zniewagi jakiejby mi oszczędzili, oni, którzy najmniej mają prawa