Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Marzenie i pysk.djvu/009

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
CZYSTA POEZJA.

Paru moich znajomych nakryto świeżo w domu gry. Trochę byli tem spłoszeni, ale ogłosili w pismach, że to nie był dom gry, tylko dom schadzek, a grało się jedynie dla zabawy, no i jakoś rzecz się załagodziła. Jedni się trochę gorszyli, drudzy się śmiali; co do mnie, wyznaję, że mnie to rozmarzyło. Zaraz wyjaśnię dlaczego.
Byłem... (niech się już wyspowiadam kolejno z moich grzechów), byłem — dawno już temu — graczem. Graczem namiętnym, frenetycznym i dość nieszczęśliwym. Nieszczęśliwym, na szczęście, bo gdybym na nieszczęście był szczęśliwym, obawiam się, że byłbym został przy tem zajęciu. Byłem tedy graczem; mogę się przyznać, już jest przedawnienie. Za okoliczność łagodzącą niech mi posłuży rozdwojenie duchowe. Skazany na obkuwanie podręczników medycyny, od których myśl mi uciekała, a broniąc się przed oblegającemi mnie zainteresowaniami umysłowemi, które mi się wydawały szkodliwym zbytkiem wobec wiszących wciąż nad głową egzaminów lekarskich, nie umiałem znaleźć innego rozwiązania, jak tylko chowając głowę jak struś... do domów gry. Wtedy znikała medycyna, filozofja, literatura, z chwi-