Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

uwierzysz, powiesz, że kłamię, ale przysięgam, że mówię zupełną prawdę.
— O! już od siedmiu miesięcy chcę sobie przypomnieć tę straszną noc, ale nie rozumiem, rozmyślając nad tą tajemnicą, o miało zmysłów nie straciłam. Zasnęłam na stołku. Więcej nic nie pamiętam. Lecz do tej chwili byłam niewinną. Nie wiem jak długo spałam. Kiedym się obudziła, leżałam w łóżku, w moim pokoju, a obok mnie notarjusz!
— A rozumiem! — powiedział Rudolf. — Tej tylko jeszcze zbrodni brakowało. Przypomnij sobie dobrze, Ludwiko, czy wino nie miało jakiego szczególnego, dziwnego smaku? Przypomnij sobie dobrze.
— Istotnie, wino zdawało mi się gorzkie, ale nie zważałam na to, bo pani Seraphin często umyślnie, aby mi dokuczyć, sypała mi w jedzenie pieprz albo sól.
— Nim zasnęłaś na stołku, czy nie czułaś, że głowa ci cięży, że nogi nie służą?
— Owszem, czułam, że krew uderzyła mi do głowy, dreszcz mnie przechodził, było mi niedobrze.
— O! nędznik! nędznik! — zawołał Rudolf. — Czy wiesz, Morelu, co on dał pić twojej córce?
Morel spoglądał na Rudolfa i nie odpowiedział.
— Gospodyni, wspólniczka jego zbrodni, zmieszała z winem coś usypiającego, może opium, tym sposobem siły, władza myślenia, opuściły twoją córkę na kilka godzin, a gdy ocknęła się ze snu, zbrodnia już była dokonana.
Morel siedział nieruchomy. Ten człowiek uczciwy, prosty, nie mógł nawet pojąć tak przewrotnej zbrodni. Zaledwie rozumiał okropne opowiadanie córki. Momentami rozum go odstępował, mieszały mu się wyobrażenia, wpadał w tę nicość myśli, która jest tem względem rozumu, czem noc dla wzroku, straszną oznaką obłąkania zmysłów. Rudolf niespokojnie spoglądał na niego. Chcąc czemprędzej skończyć smutną rozmowę, rzekł do Ludwiki:
— Odważnie, moje dziecię, powiedz wszystko.
— Niestety, panie, to, co słyszałeś, jest niczem. Gdy