Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odpowiedział notaryjusz z głębokiém wzruszeniem. — Postępowanie twoje zawsze było i jest zaszczytne; trudno ażebyś mógł lepiéj uczcić pamięć twego ojca... Postąpię zgodnie z twojém życzeniem: zostanę depozytaryjuszem twego majątku, i ta summa w złocie pozostanie tu nietkniętą, oprócz kwoty jaką z niej podniesiesz na twoje potrzeby. Dzisiaj zaraz zajmę się aktem dożywotniej pensyi, o któréj mi wspomniałeś.
— Pod tym względem, winienem ci, kochany panie, objaśnić szczegóły, które będą ci się może wydawały dziecinnemi, a które przecież mają swoją przykrą stronę.
— O czém chcesz mówić? wytłómacz się.
— Biédna kobiéta, któréj pensyję tę zapewnić pragnę, tak dalece była prześladowaną nieszczęściami w ciągu swego długiego życia, że jéj charakter, rzeczywiście szlachetny, zajątrzył się, zdziczał i stał się nieufnym; najmniejsza obietnica jakiegoś szczęścia byłaby próżną w jéj oczach, gdyby się nie opierała na dowodach dotykalnych, materyjalnych.... Otóż dla przekonania téj nieszczęśliwéj istoty o rzeczywistości pensyi, o któréj mówimy, zabiorę piętnaście tysięcy franków w złocie, która to