Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

robić poszukiwań w przytomności odźwiernego, rzekł do niego:
— Być może iż niezadługo będę jeszcze potrzebował kabryoletu; niechaj więc poczeka Jeżeli za pół godziny nie zejdę na dół, to przyjdziesz tu do mnie po pieniądze dla doróżkarza.
— Ale, panie Ludwiku, to czekanie powiększy jeszcze pańskie wydatki, i, jeżeli pan nie masz czém zapłacić, toby trzeba...
— Dobrze, dobrze, — rzekł Ludwik przerywając nagle odźwiernemu, — ja wiém co mam robić.
Odźwierny oddalił się. Młodzieniec, zostawszy sam w mieszkaniu, doznał pewnych wyrzutów sumienia myśląc o poszukiwaniach jakie miał przedsięwziąć; takie przetrząsanie, w podobnéj chwili zdawało mu się być świętokradztwem; lecz zniewolony koniecznością, musiał do niego przystąpić.
Domowo sprzęty jego ojca składały się ze stołu do pisania, komody i starego kantorka orzechowego podobnego do tych, jakie czasami można widziéć u zamożniejszych włościan; składał się on z dwóch części leżących jedna nad drugą.