Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Rozumiem teraz, mój panie, w jakim to celu przyszedłeś do mnie, — rzekł Ludwik Richard ozięble; — nie poczuwam się jednak do żadnéj wdzięczności za przysługę jaką mi wyświadczyłeś... jeżeli to jest jaką przysługą, — dodał Ludwik Richard ze smutkiem.
Lichwiarz nie myślał wcale łupu swojego tak łatwo odstąpić, i, umiejąc w samą porę puścić w niepamięć upokrzenia doznane od pana de Saint-Herem, dodał zwracając się do niego tak śmiało i jak gdyby nikt jeszcze nie wiedział o jego rzemiośle i podstępach:
— Pan Ludwik Richard może panu sam objawie warunki pod jakiemi proponowałem mu tak korzystny dla niego interes, i w jakich to okolicznościach podawałem mu moje wnioski, a ocenisz pan dopiéro czy moje żądania były przesadzone. Zresztą, jeżelibym miał być zbytecznym świadkiem rozmowy panów, raczcie przejść do tego salonu; ja tu zaczekam na decyzyję pana Richard, jeżeli życzy sobie zasięgnąć pańskiéj rady.
— Teraz dopiéro, mój zbyt drogi panie Porquin, słyszę to coś mógł najlepszego powiedziéć, — rzekł Florestan.