Strona:PL Sue - Milijonery.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

działania, po głębokiém zastanowieniu, odezwał się do swego syna:
— Ludwiku, uznałem właściwym ażebyśmy jutro jak najraniéj pojechali do Dreux, bo jeżeli nie uprzedzimy przybycia Ramona, on to przyjedzie tu pojutrze, jakeśmy to już poprzednio ułożyli.
— Mój ojcze!
— Krok ten, mój synu, dodał starzec wpatrując się przenikliwie w twarz młodzieńca, — nie obowiązuje cię jeszcze do niczego, i jeżeli się będziesz chciał opierać najdroższemu życzeniu mojéj starości, proszę cię tylko, jako o ostatnią z twojéj strony ofiarę, ażebyś przepędził kilka dni przynajmniéj z Ramonem i jego córką. Potém będziesz wolny postąpić stosownie do twego uznania.
Lecz widząc, że Ludwik uchwycił kapelusz i zabierał się do wyjścia, ojciec Richard zawołał:
— Co robisz? gdzie ty idziesz?
— Czuję lekki ból głowy, mój ojcze przejdę się trochę po świeżém powietrzu.
— Proszę cię, mój przyjacielu, — rzekł starzec z coraz większą niespokojnością, — nie wychodź, jesteś wzruszony, zmieniony od