Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/616

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

lecz choćby ta ofiara była jak największą, żałować jej nie będę, moje starania i moja przyjaźń potrzebne są dla tego, który dla mnie jest jakby bratem.
„Tak więc, proszę cię, bądź obecny przy otwarciu tego domu, i chciej napisać do mnie, do Nizzy, poste restante, o ciekawych szczegółach, jakich będziesz świadkiem i t. d.

Hardy“

— Lubo obecność starego Simona pod żadnym względem nie byłaby dla nas szkodliwą, jednakże lepiej byłoby, gdyby nie znajdował się jutro przy otwarciu tego domu — rzekł d’Aigrigny. — Ale mniejsza o to; pan Hardy jest daleko stąd; idzie jeszcze tylko o młodego Indjanina. Co do niego — mówił dalej zamyślony — mądrze postąpiono, pozwalając jechać Norval’owi z podarkami i listem od panny de Cardoville do tego księcia. Lekarz, towarzyszący panu Norval, wybrany przez doktora Baleinier, nie wzbudzi przecież najmniejszego podejrzenia?...
— Żadnego — odpowiedział Rodin.
— Tak więc i co do indyjskiego ksiącia niema się czego obawiać — mówił z zadowoleniem d’Aigrigny.
— Co do Gabrjela — objaśnił dalej Rodin — pisał znowuż dziś rano, prosząc, aby mu wolno było pomówić z Waszą Wielebnością, i tego usilnie domaga się już od trzech dni; wielce go trapi surowa kara, którą mu wyznaczono, aby przez pięć dni nie ważył się wyjść z domu.
— Jutro... prowadząc go na ulicę Ś-go Franciszka, wysłucham go... będzie jeszcze czas... A więc — mówił d’Aigrigny z triumfem — wszyscy potomkowie tej rodziny, których obecność mogłaby zniweczyć wszystkie nasze zamiary, nie będą mogli w żaden sposób znajdować się jutro przed południem przy ulicy Ś-go Franciszka, gdy tymczasem Gabrjel będzie tam obecny i on sam tylko będzie obecny... Tak więc nareszcie cel nasz osiągniemy.
Dwa lekkie pukania we drzwi przerwały mowę księdzu d’Aigrigny.