Strona:PL Stefan Grabiński-Księga ognia.djvu/077

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rubinowy i oddała mu w darze. Pochylił się mistrz Jan kornie do kolan królewny i ucałował rąbek jej szaty.
— Jutro — usłyszał jak przez sen szept czarowny — jutro pod wieczór bądź tu nad stawem.
I odeszła z gronem dziewek dwornych, urodziwych...
Od owej przedziwnej nocy, nocy ogni i świetlistych igrzysk rozpoczęto się dla Jana nowe życie. W samotnię jego pracowni wtargnęła czerwonym płomieniem miłość i zażegła słodki, odurzający bezmiarem rozkoszy pożar. Pirotechnik nadworny został tajemnym kochankiem królewskiej córy.
A miłość ich ukrywały wiernie parkowe drzewa i odległe, warkoczami powoji i bluszczów spętane ustronia..
Cudnie wybujał w tym czasie kunszt Jana. Spotęgowany szczęściem bez granic, dumny w łaski Roksany, stwarzał dzieła jedyne, świetne, wyjątkowe. Powstawały ogniste symfonje radości, hejnały światła zwycięskie, peany bujawej siły rozrodu szumne jak młodość, perlące jak wino, mocne jak miody pasieczne. Całą rozkosz życia rozpierającą mu pierś młodą wyrzucał mistrz w noce pogodne na ekran nieb; i spalały się tam wysoko na firmamencie ogniste hymny — rapsody, głosząc chwałę miłości i cudów ziemskiej wędrówki.
Lecz, wiadomo, szczęście ludzkie — to gość rzadki i na krótkim postoju; jak zabłysło nagle, niespodzianie — tak wrychle zgasło.
Pewnego wieczora zastał Jan w parkowej altanie zamiast królewskiej kochanki jej szatną, Dorotkę. Dziewka z szydem w czarnych oczach podała mu ciężką sakwę z jedwabiu i rzekła:
— Pani moja zleciła oddać Wam, Panie, to złoto, dziękując za przyjaźń i serdeczną przysługę. W ogrody