Strona:PL Stefan Grabiński-Księga ognia.djvu/061

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

odrazu „urwać łeb tej hydrze“ i uwolnić się od wścibstwa kochanych bliźnich. Pewną role odegrała też chęć pokazania „małemu światkowi“, jak się to obala przesądy i ściera w proch zabobony.
W parą dni po podpisaniu aktu kupna uwiadomił o wszystkiem dokładnie żonę pozostałą narazie w Warszawie wraz z dziesięcioletnim synkiem Józiem. Pani Rojecka odpisała mężowi odwrotną pocztą, że oczywiście plan jego aprobuje i że zaraz po wykończeniu domu zjedzie do Kobrynia. I ona również nie przywiązywała najmniejszej uwagi do przesądnych pogłosek na temat miejsca, piętnując je w liście parokrotnie mianem „dubów smalonych“ i „małomiasteczkowych zabobonów“.
Zadowolony z odpowiedzi sprowadził Rojecki w tydzień potem do Kobrynia znakomitego architekta z Warszawy, pod którego osobistem kierownictwem rozpoczęła się budowa. Szła żwawo, bo archiwarjusz pieniędzy nie żałował i w ciągu dwóch miesięcy stanęła na szczycie jodłowego wzgórza śliczna, w stylu secesyjnym, willa.
Rojecki ochrzcił ją wyzywającem mianem „Pożarowa“. Budowę wykończono pod schyłek wiosny a z początkiem lipca sprowadzili się państwo Rojeccy.
Pani Marja była zachwycona prowincjonalnem gniazdkiem i odrazu znalazła się tutaj u siebie. Józio, błękitnooki wisus wybrał się zaraz na wyprawę podróżniczą w głąb dziewiczych lasów brazylijskich, jak mu się podobało nazwać gaik jodłowy okalający willę i niebawem stwierdził z ogromną radością, że żyją w nich rude wiewiórki a może nawet i sarny.
Ciche od lat wzgórze napełniło się śmiechem i gwarem wesołych głosów. Nawet Nero, duży, łańcuchowy pies z białą łatą na uchu widocznie bardzo był zadowolony