Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/379

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tajemnicze litery swoich wspólników w oszustwie. On przecie nie był z rodu marzycieli. Trzeba tedy było kierować się nadal własnym „rozumem“, gdyż nie było nikogo, ktoby zagadkowe odczytał nazwiska. I tu właśnie „rozum“ dotychczasowy zarabiał się w bezpłodnym trudzie. Pan Granowski spisał sobie na karteczce szereg nazwisk ludzi w Polsce najgodniejszych zaufania, mężów zasługi, nauki, pracy publicznej, profesorów uniwersytetów, działaczów — i z dwiema swe mi tekami, oraz z planami, wygotowanymi przez lwowskiego architekta, ruszył do adwokata Naremskiego.
Krakowski mecenas przyjął go grzecznie, lecz bardzo a bardzo ozięble. O przygody w czasie inwazyi moskiewskiej pytał półgębkiem, a informacye podane zbywał kiwaniem głową, lub ironicznym półuśmiechem. Uchylał się niedwuznacznie od rozmowy o polityce i zbaczał wciąż na ścieżkę interesów prywatnych klienta. Pan Granowski był tym sposobem zachowania się rozciekawiony, z pewnych zresztą względów, to też, po wysłuchaniu ścisłej relacyi o stanie interesów w kopalni Xenia, zapytał mecenasa Naremskiego wprost o powód takiej zmiany nastroju. Adwokat wymawiał się przez czas pewien, a wreszcie przyparty do muru, wyznał, że przyczynę wszystkiego stanowią wieści o postępowaniu szanownego klienta za czasów nieprzyjacielskiej inwazyi. Zacytował nawet jakieś korespondencye w gazetach krakowskich, odpisy z listów prywatnych wyjęte i ogłoszone drukiem przez miarodajnych publicystów. W wiadomościach tych stało czarno na białem, że pan Granowski,