Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/372

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

organizmie zdrętwiałe i zamarłe siły. Dawny gracz ocknął się i porwał na nogi. Och, z jakiemże upojeniem wciągał teraz w nozdrza powietrze! Jakikolwiek miał być rezultat straszliwej wojny, nowy polski porządek zapowiadał się w każdym razie na tej ziemi polskiej z prawieków. Pan Granowski wiedział, że cokolwiekby się stało, on sam, osobiście wykona swe zadanie. Spełnienie tego czynu było warunkiem zdrowia duszy, warunkiem pojednania się ze zmarłymi, aktem świętej pokuty, a nadewszystko rzuceniem rękawicy napastnikowi z za nieprzyjacielskich kordonów. Dość ucieczki, dość wybiegów, dość tchórzostwa. Nie tracił czasu. Działał, jakby się paliło. Wymienił swe amerykańskie dolary na ruble ze znakomitym zyskiem, handlował rublami, szukał interesów, jak za lat dawnych, jak w Warszawie i w Paryżu, kiedy z niczego tworzył fortunę. Otwierały się na wsze strony tysiączne możliwości robienia wielkich pieniędzy. To też finansista działał, jak w ukropie kąpany. Pod wiosnę wziął na się wielkie przedsiębiorstwo reparacyi poniszczonych przez działania wojenne kolei żelaznych na terenie galicyjskim, rzucił znaczny kapitał w eksploatacyę nafty i przetwarzanie jej na benzynę, — oraz w rozmaite inne afery, które obiecywały zyski szalone. Te zyski nie były teraz celem, lecz środkiem do osiągnięcia pewnego możliwego ideału. Im bardziej stary majster nurzał się teraz w interesach karkołomnych, ryzykownych i niebezpiecznych, im większe sumy wydzierał z ziemi, zajętej przez armie rosyjskie, tem bogatszym czuł się na duchu i bliższym swych dzieci. Wstręt w nim budził