Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/347

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

poryw pasyi i fizycznie ją powstrzymywał, żeby nie rzucić się i nie wydrzeć fascykułu z rąk moskiewskich. Było z nim tak, jakby ktoś obcy podpowiadał, co ma robić, jakby ktoś drugi podniecał serce do czynu Oficer patrzał w twarz pana Granowskiego i drwiąco się uśmiechał.
— Kto pan jesteś? — zapytał.
— Nazywam się Granowski. Jestem krewnym właściciela tego majątku.
— Oficer skinął na dwu żołnierzy i ci poczęli rewidować ubranie barina. Ostrożnie go macali i miętosili. Wywlekli ze wszystkich kieszeni, co tylko w nich było, szczegółowo rozpatrzyli podszewki, kołnierze, szwy, guziki. Tymczasem oficer badał umiejętnie przegródki pugilaresu. Znalazł tam bilety wizytowe, paszport austryacki i około tysiąca koron. Rozejrzawszy się w tem wszystkiem, ociężałym ruchem zwrócił portfel właścicielowi. Ten przypomniał sobie dawniejsze metody, praktykowane niegdyś w urzędach rosyjskich, i postanowił spróbować szczęścia. Wydobył z pugilaresu połowę pieniędzy, a cztery setki koron ostentacyjnie w jednej z przegródek zostawił. Bilety wizytowe i jakieś jeszcze bezwartościowe kartki wsunął do bocznej kieszeni, a portfel podał wojownikowi, mówiąc:
— Panie oficerze! Przecież ja nigdzie nie uciekam. Zostałem tutaj, w nadziei, że mi się nic złego nie stanie. Niech mi pan zwróci tamte pamiątkowe rysunki, a ja je na każde zawołanie dam do rozpatrzenia, komu pan każe. Tak mogą zaginąć, a mnie będzie wielka krzywda. Na dowód, że nic nie zni-