Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

go w szponach swych trzyma, bardzo rano wstał i poszedł na dworzec kolei. Ma jechać na Węgry, do tej ziemi błękitnej, dalekiej, którą był ze szczytów tatrzańskich tylekroć widywał. Ma jechać do miasta na Węgrzech nieznanego sobie i tam odnaleźć zaginiony skarb swej duszy. Leniwo posuwa się pociąg. Tłuką się z twardym dźwiękiem bufory wagonów. Ciężar serca zdaje się leżeć na osiach wozów. Trwoga zaplata bezsilne palce jedne na drugie, jakby je kajdanami łączyła. Podróżnik słyszy dokoła siebie gwar rozmów ludzi nieznanych, widzi twarze spokojne, zimne, obojętne, żądne zabawy. Oczy jego widzą w nich jedynie maszkary tego samego wciąż cierpienia. Wysmukłe kwiaty goryczek górskich snują się za oknami wagonu, jakoby pasmo różane. Góry wyniosłe ze wszech stron otaczają tę drogę, jedne spalone od słońca, nagie i puste, inne dąbrowami okryte. Rzeki błyszczące przewijają się doliną — doliną, jako długie pasma tęsknoty. Kazano mu czekać na małej stacyi, aż nadejdzie pociąg nowy. Jakże okropnem było dla niego to miejsce nieznane! Tysiąc razy zapytywał siebie, jak znajdzie przyjaciółkę swej duszy? Gdzie ją odszuka? Niósł w sobie świadomość jej zdrady, — tam, w murach tej stacyjki okrucieństwa i w pociągu, przepełnionym ludźmi, który go porwał i w dal uniósł. Leci, leci, leci pociąg szalony, miotając w okna i drzwi wagonów kłęby dymu, kurzawę pyłów, zasypując oczy, usta i gardła ludzi. Gwar niezrozumiałej, obcej mowy przenika samotną niedolę tysiącem żądeł obojętnych. Człowiek nieszczęsny sam jeden jest na świecie, sam jeden ze swą niedolą w tym