Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

morusany „legun“ umył ręce i przyczesał włosy, stawiając się przed oblicze pani Śnicowej. Był to w jego smutnem obecnie życiu tajemniczy wypadek, zdarzenie z baśni. Oddawna znał tę osobę z dołu, przecudną, jasnowłosą panią. Nie przeszło mu nigdy przez głowę marzenie nie tylko o tem, żeby się z nią zapoznać, ale żeby kogokolwiek spytać, jak ona się nazywa, kim jest, jak jej na imię, skąd pochodzi, czyją jest żoną. Od dawien dawna sprawiała mu niewymowną rozkosz możność patrzenia na nią z daleka, z za szyb izby na piętrze. Gdy się w altance zjawiała, świat się dla niego czynił radosnym i woniejącym. Wszystko w niej i dokoła niej było piękne, niezapomniane, dokładne, jedyne na świecie. Znał jej życie, bo w tej starej, drewnianej chałupinie wszystko było słychać poprzez ściany i powały. Lubił, cokolwiek czyniła, lub co się działo dokoła jej osoby. Lubił nawet kwilenie i krzyk dziecka wśród ciemnej nocy, śpiewy i okrzyki, bieganie służącej i krzątaninę pięknej matki. Był już oddawna obok tej pani, jej dziecka i służącej, jak nieproszony, niewołany, niewidzialny opiekun, jak czuwający w węgłach i ścianach życzliwy strzygoń, duch-sąsiad, domowe widziadło nocne, „ubożę“, które pilnuje zdrowia i strzeże wszelkiego dobra. Gdy go teraz na dół zawołano, przedewszystkiem własnym uszom nie wierzył. Przeraził się swego szczęścia. Było w tem coś nie do wary, iż on będzie mógł rozmawiać z tą panią, widzieć i słyszeć, gdy ona do niego mówić będzie. Zeszedł po schodach, jak pijany, i wsunął się do kuchni. Skrzynka stała pośrodku pierwszego pokoju i dokoła niej krzątano się, więc go