Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/060

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kawa przenieść się z synkiem do tej willi „De Granno“?
Uśmiech zrazu niedowierzania, potem zdumienia, a wreszcie skończonego szczęścia przebiegał po twarzy pani Śnicowej, a dłonie jej kurczowo ścisnęły jedna drugą. Pan Granowski mówił dalej z dystyngowanym spokojem:
— Projekt, który szanownej pani przedkładam do łaskawego uwzględnienia, ma jednę złą stronę. Oto pokoje, które mam na względzie, mieszczą się na piętrze willi. Szczególniej pierwsze wejście mogłoby być dla pani uciążliwe. Lecz jest na to rada. Po prostu, — mówił z wesołym uśmiechem, — wniesiemy tam panią na tymże leżaku. Mam tam silnych ludzi. Trudno, trzeba będzie poddać się. Jest natomiast jedna pomyślna okoliczność. Na tem samem piętrze będzie mogła być stale do usługi pokojowa, młoda dziewczyna, zdaje się, pracowita i usłuchana. Odkomenderujemy ją do boku młodego florentyńczyka..
Pani Śnicowa bladła i oblewała się ponsem. Łzy połyskiwały w jej oczach i uśmiech radosny zjawiał się na ustach.
— Ach, panie! Ja nie wiem... Lechu! — zwróciła się do męża.
Pan Granowski nie przywiązywał wagi do tej apostrofy i ciągnął:
— Co się tycze stołu, to raczy pani przyjąć — czem chata bogata. Ja w samotności swej stołuję się, gdzie los zdarzy. Czasami jadam na mieście, rzadziej w domu. Ale mam tam za kucharkę żonę szofera, która wszystko nieźle przyrządza. Teraz, dzięki pani,