Strona:PL Stefan Żeromski - Syzyfowe prace.djvu/057

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I nagle dyrektor Jaczmieniew zapłakał...
Ciepły wietrzyk wzmagał się, gdy kareta dosięgła szczytu góry.
— Ach, jakże jestem już stary, jak bardzo stary... — szepnął do siebie Jaczmieniew. — Przeszło, minęło niepowrotnie, rozwiało się niby mgła nad jeziorem. Wczoraj, zda się, człowiek z kijem w ręku łaził po skałach, ażeby się nauczyć jak najlepiej, najszybciej, najhumanitarniej rozniecać światło w pośród ciemnych mas chłopstwa, a dziś... Nie należy szerzyć oświaty w kosmopolitycznem znaczeniu tego wyrazu, lecz należy szerzyć »oświatę rosyjską«. Na to zdał się cały Pestalozzi... Pragnąc za pomocą zruszczenia tych chłopów polskich istotnie przyczynić się do szybkiego rozwoju północy na drodze cywilizacji, należałoby to zrobić tak skutecznie, ażeby chłop tutejszy ukochał Rosję, jejp rawosławną wiarę, mowę, obyczaj, ażeby za nią gotów był ginąć w wojnie i pracować dla niej w pokoju. Trzebaby więc wydrzeć z korzeniem tutejszy, iście zwierzęcy konserwatyzm tych chłopów. Trzebaby zburzyć tę odwieczną, swoistą kulturę, niby stare domostwo, spalić na stosie wierzenia, przesądy, obyczaje, i zbudować nowe, nasze, tak szybko, jak się buduje miasta w Ameryce północnej. Na tym gruncie dopiero możnaby zacząć wypełnianie marzeń pedagogów szwajcarskich. To, co my robimy, te środki, jakie przedsiębierzemy...
I cóżby tu można zrobić, co tu właściwie zaprojektować celem wzmocnienia rusyfikacji, tej rusyfikacji nieodzownej i skutecznej?...
Pytanie to wytrysło niespodziewanie z głębi du-