Strona:PL Stefan Żeromski - Rozdziobią nas kruki, wrony.djvu/086

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jającym jest tylko dodatkiem. Ta matka i gospodyni ma śpiące, małe, łzawe oczęta, usta szerokie i tak niepospolicie mięsiste, że zdają się ociekać tłuszczem, dziwny nos i maślany uśmieszek gościnności rozlany na obliczu, uśmieszek, który mnie natychmiast pobudza do szyderstwa. Całe jej bogate ciało trzęsie się w szlafroku, jak galareta z cielęcych nóżek i straciło niestety zupełnie te kształty, po których ty niestety z taką dziwną stanowczością i szybkością umiesz odróżniać kobiety od mężczyzn. Zapuśćmy wszakże na tę kwestyę kurtynę (ewentualnie szlafrok)!
— Oto jest twoja teściowa — szepnął mi do ucha jakiś demon, — oto jest niewiasta, która zetrze głowę twoją, czyli najmniej cztery razy dziennie będzie cię prała starą miotłą!
W chwili, kiedy jakiś demon w barwach tak strasznie pomidorowych przyszłość moją malował, matka panny Jadwigi bawiła mnie dyskursem o sztukach pięknych. Z bystrością zaiste niezrównaną potrafiła wykazać różnice i podobieństwa między walcem «Minuwszyje dni» i walcem «Tigrionok», a następnie przerzuciła się bezpośrednio w dziedzinę literatury nadobnej i oznajmiła mi, że powieść Józefa Korzeniowskiego p. t. «Szczęście za górami» czytała i że takowa jest, według niej, najbezczelniejszym wymysłem.
Trzej panowie urzędnicy rozprawiali tymczasem o jakimś czwartym. Chodziło im o to mianowicie, czy ów czwarty ma czuja, czy go wcale nie ma. Dwaj kanceliści głośno twierdzili, a gospodarz domu przeczył.
— Gdyby miał czuja — he — he — nie byłby prosił o miejsce w głupim Łysocinku — mówił pan