Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/380

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

korządcy, coście zrobili z tego utęsknienia umierających? Katownię! Biją! Biją na śmierć w więzieniach! Katują! Policyant, uzbrojony w narzędzie tortur to jedyna ostoja Polski!
— Bluźnisz, młodzieńcze!
— Nie bluźnię. Mówię prawdę. Jeślibym zaczął »bluźnić«, to już do pana nie wrócę. Jeszcze raz wróciłem.
— Jeszcze raz?
— Jeszcze raz! Pytam się, czemu nie dajecie ziemi ludziom bez ziemi?
— Nie mamy pieniędzy na wykup.
— Wykup! Nie stać was na złamanie magnateryi, która już raz pchnęła Polskę w niewolę. Niema w was duszy Ludwika XI, żeby złamać szlachecką przemoc i przemienić ten kraj w gminę ludzi pracowitych. Czemu gnębicie w imię Polski niepolaków? Czemu tu tyle nędzy? Czemu każdy załamek muru utkany jest żebrakami? Czemu tu dzieci zmiatają z ulic mokry pył węglowy, żeby się wśród tej okrutnej zimy troszeczkę ogrzać?
— Czekaj! Zaraz! Za dużo naraz pytań! Po kolei!
— Na wszystko pan znajdzie wytłomaczenie! Wiem! Ale ja nie chcę, nie chcę pańskich tłomaczeń. Ja chcę zaprzeczeń w czynie!
— Dajemy codzień, zwolna, w trudzie, mało, — ale dajemy.
— Ja teraz stawiam pytania! I pytam się: na co wy czekacie? Dał wam los w ręce ojczyznę wolną, państwo wolne, królestwo Jagiellonów! Dał wam ludy obce, ubogie, proste, ażebyście je na sercu tej Mocarki,

369