Strona:PL Stefan Żeromski - Promień.djvu/078

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i rozpatruję cuchnące bebechy człowieka, badam trzeźwo, bez odrobiny, bez cienia pesymizmu, bo z natury jestem sobie człowiek wesoły. Jak lekarz robi sekcyę truposza, znajduje przyczyny i powody śmierci, zwyrodnienia i zaburzenia organizmu, tak samo ja z tem życiem mrowiska ludzkiego: otwieram je i roztrząsam. A czy wiesz, jaka jest suma i ostateczny wynik moich doświadczeń?
— Nie wiem, bo i skądże mógłbym wiedzieć...
— Oto, wierz mi, natura człowieka jest zła. Co więcej — jest podła. Człowiek — jest to skrytobójca i złodziej, tchórz i krzywoprzysięzca...
— «Pełne fałszu i chytrości krokodyle plemię...»
— Nie inaczej, mój złoty! Chciej tylko, chociażby przez chwilę, wysiłkiem pociągnąwszy wolę, wspiąć się na pazury i zajrzeć bystro w bliźnich odmiennemi źrenicami, albo lepiej — wmyśleć się i wsłuchać w samego siebie, jakby to czynił obywatel z innej gminy i parafii. Czy rzeczywiście zobaczyłbyś tam aby jedną zdecydowaną cnotę w postaci czystej, aby jeden z pewników, jedną z prawd, jakie wysławiamy, nie myśląc wcale o treści słów naszych? Przypomnij sobie tych ostrowidzów, którzy śmiało badali tajemnice serca ludzkiego. Weź, naprzykład, Hamleta...
— E... Hamleta!...
— Był to wytrwały i sumienny podglądacz, jeden z tych, co to lubią włazić w krater wulkanu dla zobaczenia własnemi oczyma, jak to tam robi owa natura... No i nie możesz twierdzić, żeby taki Hamlet przychodził do refleksyi optymistycznych. Jako środek uniknięcia tego gadu, który nazywamy sercem ludz-