Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 03.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie.
— Gdzież jest?
— Przed Bogiem. Mistrz katedry zginął.
— Walcząc z nami!
— Jeżeli wiedziałeś o tem, to dlaczego trudzisz mnie i siebie nizkiem kłamstwem?
— W jakim celu książę pan udaje się do obozu? — wykrętnie spytał Rafał.
— W celu przypatrywania się, jak to mam zwyczaj, biegowi rzeczy ludzkich.
— Dziwny cel... W chwili nieszczęścia kraju... — mówił Rafał ze spuszczonemi oczyma.
— Tak sądzisz?
— Wczoraj byłem w bitwie. Widziałem, że tam niema miejsca na badanie rzeczy ludzkich.
— Niema?
— Można tam przynieść duszę swą i ciało z wiarą w skuteczność boju. Wtedy się jest potrzebnym. Ktoby szedł po to, żeby patrzeć, jak inni umierają...
— Jeśli mię pamięć nie myli, można dostrzedz jeszcze jedno miejsce w bitwie, właśnie dla siebie.
— Nie rozumiem.
— Bo też złym byłeś uczniem, twardego byłeś karku i zmysłowych oczu.
— Dziś jestem żołnierzem i za jedyną cnotę uznaję i wyznaję niezłomne męstwo.
— Mówisz też, jak żołdak.
— Każdy dziś człowiek na tej ziemi powinien być żołnierzem. Widziałem, jak generał Sokolnicki po żołniersku stał piersią całą naprzeciwko wroga.
— Widzisz, bracie, ja jestem ten, który o wszyst-