Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 03.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pułkownik Chłopicki sformował swoją poszarpaną kolumnę pod strzałami całego Cosso i, złudzony położeniem ulicy Arco de Cineja, rzucił się w nią, zamiast w ulicę świętego Giliusza. I w tym zaułku, tak samo jak w całem mieście, domy zamienione były na niezdobyte warownie. Żołnierze ginęli na rozdrożu Cosso, u wejścia w uliczkę i w jej ślepej głębinie. Waliły się na nich ściany, umyślnie z góry wyważone i strącone z czwartego piętra, belki opalone, dymiące się, jak głownie, fortepiany i szafarnie, skrzynie i ręczne granaty. Sam Chłopicki, ciężko raniony, padł na placu. Wynieśli go żołnierze z pobojowiska.
Noc wtedy spadała na wrzące miasto.
Klasztor Franciszkanów, zdobyty szturmem przez oddział polski, z wyjątkiem wieży, gdzie usadowieni Hiszpanie razili wciąż granatami przechodzące wojsko, służyć miał za punkt zborny, za szpital i miejsce spoczynku. Na zdobytej ulicy Sant’ Engracia palono ogień przy ogniu od samego zmierzchu. Warty stanęły gęsto i opasywały wszystkie punkty zdobyte. Cedro znalazł się pod kolumnadą klasztoru, która wychodziła na ogrody. Stały tu pod ścianami długie i szerokie ławy z ciosanego kamienia. Żołnierze powyciągali się na tych miejscach siesty mniszej...
Miasto kipiało wciąż jeszcze. W dzielnicy nadrzecznej, za placem Cosso, we wschodniej części około uniwersytetu i na zachodzie w okolicach pałacu inkwizycyi świętej, słychać było łomot pracy, szczęk młotów, szarpanie ziemi i odwiecznych murów. Ale żołnierze francuscy i polscy, słysząc ten nocny rozgwar zbrojenia się miasta Fenicyan — Salduby, miasta Rzymian —