Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 02.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pinie wychylały nad morzami czarne korony, a najdalej na cyplu kamienistym strzelała w niebo kępa cyprysów na podobieństwo pięciu czarnych płomieni. Z nicejskiego brzegu we mgle bielały liguryjskie Alpy, a na lewantyńskim czarną masą rozsiadły się Apeniny, chropawe od piargów, czarne, jakby spalone przez sirocco góry Rocca, Giugo, Santa-Croce...
— Genueńska zatoka... — mówił książę do siebie. — Melodyą fal swoich wykołysała dziecięce i młodzieńcze wichry marzeń, straszliwe burze żądz czynu Krzysztofa Kolumba. Jej to nawałnice ciosały w jego duszy wolę straszliwą. To ta zatoka wywiodła go w tajemnicze pustynie wód, w nieskończony, siwy ocean, w szlaki jego młodocianych marzeń, do Indyi... My nędzni ledwie wątłemi myślami zdołamy obejść te drogi przezeń odkryte, przepłynione aż do ostatniej granicy, skąd mógł napisać do królowej Izabeli te dumne, zaiste królewskie słowa: » Ziemia nie jest tak wielką, jak pospolity lud mniema; przeciwnie, ziemia jest mała«. To samo błękitne morze wyrzuciło ze swoich pian na ląd starego świata Korsykanina, pierwszego konsula, co teraz zbrodniami tyranii napełnia grozą Francyę...
De With grzecznie potakiwał, albo słuchał cierpliwie.
Powóz skierował się na prawo i biegł na główny gościniec, prowadzący do Genui. Wkrótce podróżni znaleźli się w jej wąskich ulicach, w tych ciasnych lochach, wiodących z góry w otwarte morze. Krótko tu jednak bawili. Celem ich podróży była posiadłość »brata« Vicini w okolicach miasta. Przebrawszy się w hotelu w suknie lżejsze i cieńsze, podążyli we wska-