Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 02.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cnej sumy. Cicho w ostatnim blasku zorzy lśniła woda jeziora. Czasami zakołysała się wątła fala, w tej samej chwili zrodzona, poruszyła wysmukły badyl trzciny i uwikłana między szuwary, zasnęła wśród ich zastępu. Kiedy niekiedy coś na powierzchni plusnęło cicho, że ucho ledwo mogło rozeznać ten głos. A nim serce zatrwożyć się zdołało, nim zdążyło zacząć oczekiwanie, już szmer ów na wieki wieków utonął w milczeniu. Rafał siedział na brzegu jeziora, objąwszy rękoma kolana. Tak tu zawsze siadywał z Heleną. Wszystko wiedział, wszystko pamiętał. Na czułych wagach ducha wszystko zkolei przeważał. Bezsilne nadzieje sączyły się z jego serca. Obiecywały przez mgnienie oka, że z fal tej wody wyjdzie utopiona, że się na płaskiej tafli zakołysze. Ale nim jedna chwila przeminęła, nadzieja spadła na ziemię, jak łza spada z rzęsy, a towarzyszył jej śmiech, potępiający ją jako głupstwo.
Ponad głową, w której myśli huczały i grzmiały, rozwijało się milczenie na prawo i lewo, milczenie większe i cięższe od gór. Szeroka ciemność ogarnęła wszystko, ukoiła snem wszystko, dała wszystkiemu spoczynek, z wyjątkiem jednej boleści. Na ciemnem niebie czerniejące ostrza świerków wrzynały się w duszę, jak piła, i rozszarpywały ją na drzazgi. Niejasne zarysy skał zawisły nad głową, jakoby młoty i obuchy siekier. Czarne niebo zaciężyło na ciemieniu, niby wieko skrzyni z żelaza, ustawionej między zachodem a wschodem słońca. Wtedy z piersi wydarł się głos, równie twardy, zimny i wyzywający, jak były te zjawiska:
— Cóżem wam uczynił? cóżem uczynił?