Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/318

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gra z towarami. Matka dotykała rękoma jego włosów i gładziła je nieznacznie, siostry dziwiły się i admirowały przetarty mocno fraczek, oraz wyszarzane pończochy, nawet stary pan, choć nadąsany i chmurny, pozwalał synowi mówić do syta i z pełnego serca, nadto śmiać się raczył, pytać łaskawie i często przytakiwać. Gdy wspomniano Piotra — płacz się rozległ. Serce Rafała zmiękło, i oczy zaszły łzami. Miał chwilę tak dziwną, że pragnął rzucić się do nóg rodzicielskich, wyznać na wzór syna marnotrawnego wszystkie swe, najtajniejsze winy, spełnione w Grudnie i Krakowie. Chwila ta przeminęła szybko, i do wyznań nie przyszło.
Po świętach wielkanocnych, w czasie których Rafał był osobą interesującą całe sąsiedztwo, nastał czas siewu, robót w polu. Stary cześnik kazał fraczki i pończochy ex-filozofa schować do szafy, a do narożnej izby zanieść strój ziemiański: drelichową katankę, takież hajdawery, uszyte przez nadwornego Judkę, grube buty, spłodzone przez nadwornego Wąsika, i słomiany kapelusz, używany już w roku zeszłym przez członków familii, a wypleciony z własnej słomy pszenicznej przez owczarza Joachima. Buty były potworne, o stopach, jak szufle, obcasach niestruganych, z podkówkami i cholewami, których nagi jucht przebijał z pod łoju i jakiegoś cuchnącego czernidła. Wciągając na wydelikacone nogi te statki, Rafał zatrząsł się z obrzydzenia i owiany został płomieniem wstydu. Przyszła mu na myśl księżniczka Elżbieta.
— Warto, żeby mię zobaczyła w tym kostyumie! — pomyślał wśród dreszczów dokuczliwego szy-