Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bliski. To słowika, nie skowronka pieśń. Ten słowik śpiewa nocą codziennie, tam, w liściach ciemnego granatu. Wierzaj mi, że to był słowik«... Do niego wyrzeczone są te słowa pełne szczęścia i szaleństwa. Cóż to tak szlocha w sercu? tak rwie się i kona?... »Jest to skowronka głos, zwiastuna dnia. To już nie pieśń słowicza! Widzisz na wschodzie te smugi zazdrosne, co złocą jasnością obłok poranny? Wypaliły się pochodnie nocy tej. Dzień rączy wspina się już po mglistych wzgórzach«... Już przeszła czarodziejska noc młodości. Wypaliły się jej pochodnie...
Zapytał jednego z przechodniów o dom Julii i wkrótce przyprowadzony został do jego bram. Zaśmiał się szyderczo i długo. Odrapana buda, w której mieści się szynk ostatniego rzędu i coś jeszcze gorszego. W głębi czarodziejskiego pałacu — kupy gnoju, szerzące fetor nie do zniesienia. »Błogosławiona, o, błogosławiona po dwakroć nocy! Czyliż to wszystko, dokonywując się w tobie, nie jest tylko marą? Coś tak lubego możeż być istotnem?«... Cha-cha...
Powlókł się nieznanemi ulicami, dźwigając na ramionach brzemię rozczarowania, ciężkie, jak góra. Błądził to tu, to tam. Noc była już zupełna, przechodniów coraz mniej, a ci, co się jeszcze wałęsali, nieśli zapalone latarnie. Księżyc wpłynął na niebo. W nikłym blasku jego kwadry ukazywały się z cienia fantastyczne gmachy i wieże. Oto rozesłał się w bladej poświacie marmurowy dziedziniec. Łuki i gzymsy okien, wyskoki balkonów, wielkie obłąki portyków, utkane ciemnemi plamami medalionów prokuratorskich szczególne złamania dachów tworzyły na białych licach są-