Ta strona została uwierzytelniona.
IRENA
To nie tak, jak my, którzy się nie boimy obcowania z tobą, Wiko...
WINCENTY
Któż to wie, czy i wy nie zaczniecie wkrótce obawiać się złych skutków mojego szczęścia i niepokoić się o swoją skórę i o swe własne, osobiste szczęście.
ŚWIATOBOR (przeciągle)
My?
WINCENTY
Ty i Irena.
ŚWIATOBOR
Ja i pani Irena? Nie, jakoś jeszcze krzepi nas odwaga. Wszystko się dobrze ułoży. Nie mamy, mój Wiko drogi, przesądów tego obywatela z Łuży.
IRENA
Ach, Wiko, ty w istocie jesteś jakiś... przeklęty...
WINCENTY (sennie)
Tak jest, Irenko.
IRENA
Oto teraz idziesz do wojska. Czy nie mogłeś przez tego Joachima napisać do matki?
WINCENTY (gwałtownie)
Już ci to tłomaczyłem, że nie mogę. Właśnie on, Joachim, opowiadał mi, że moja matka postawiła