Strona:PL Stefan Żeromski - Ludzie bezdomni 01.djvu/077

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Doktór ciekawie wlepił wzrok i śledził ruchy tej postaci.
Robotnik długie narzędzie, pewien rodzaj miotły kominiarskiej zanurzył w ciecz parskającą.
Wtedy doktór poznał w tej czarnej osobie swego brata — i serce zapaliło się w nim, jakby w nie zleciała iskra z płomienistego ogniska.