Strona:PL Stefan Żeromski - Duma o hetmanie.djvu/052

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Och, koniu!
Czyli zaniesiesz o strzaskanym puklerzu do ojczystego proga powieść wyniosłą? Czyli na twoje, — koniu, — rżenie ocknie się tygrysi gniew, wzmoże do walki serce lwie? Czyli plemienny krzyk rozedrze upartą ciszę nad gnuśnemi miastami, nad zamki, groźną zwadę knującemi samowtór, i nad dworzyszczem, pełnem twardej pijatyki?...
Idąc wciąż przez spiekłe od gorąca pola szarańczy całą noc i połowę dnia, dosięgła katabasis rzeki Kobełty.
Minął ją hetman i brzegiem ciągnął dalej mil trzy. Na drugim brzegu wszystka bisurmańska potęga biła weń z dział, janczarek i łuków. Za sobą miał wilki tatarskie. Odbili nacisk niejeden lisowczycy, walczyła do upadłego piechota niemiecka. Kiedy wszystkiem nacierali mnóstwem tatarzy, strzelał w nich Szemberg ostatkiem nabojów i wielkie w nawale wybijał ulice.
Po ośmiu dniach pochodu, niespania, pragnienia, bez strawy — omdlał lud. Strapieni głodem szaleli. Krzykiem lżyli hetmanów. Wody pragnący nie chcieli iść i na ziemię z rozpaczą padali. Wyszedł już proch i kule. Konie klękały strudzone...
Napotkaną wieś Serwirnię zapalił wróg. A o czterdzieści staj, o dwie mile wołoskie świeciły już Dniestru jasne wody.
Nie dał żołnierstwu hetman chwili spoczynku. Naglił do marszu. Coprędzej chciał Dniestru łęgów, rokicin i stogów dosięgnąć, tam się okopać, dostać widnych zdala stogów siana dla koni, wysłać komu-