Strona:PL Stefan Żeromski - Duma o hetmanie.djvu/038

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zniewaga czcigodnej głowy ojcowskiej aż do śmierci go poraziła. Powiódł hetman drżącemi palcami po twarzy młodej. W ciemności przebolał dłońmi grube guzy i rany rozdarte, jeszcze krew mokrą sączące. Pocałunkiem miłosnym, pochwałą wodza je uczcił.
Starą głowę znużoną na męża młodego czole z cichym wsparł szlochem.
Słychać strzały janczarek tureckich, bijące w okop cecorski.
Słychać krzyk przeraźliwy pędzących dokądś tatarów.
Słychać wrzask wzrastający koła szaleńców za namiotem.
Kłapiąc w pochwy szablami, wołają:
— Pewnikiem uszedł...
— Uciekli inni, czemużby i hetman?
— Uszedł hetman!
— Zdrada hetmańska!
— Do Dniestru go syn uprowadzi!...
— Oto przez obóz na koniu starosta hrubieszowski przeleciał.
— Skinder-baszy na mięsne jatki nas przedał.
— Dla Boga! Ze wszech stron nieprzyjaciel!
— Odsieczy nie czekaj!
— Nagrody żadnej za męstwo!
— Za wierną służbę miłej ojczyźnie śmierć czeka!
— Bez strawy my od godzin tylu...
— Wepchnął złoto w kaletę i na koń ze synem samowtór.
— Powiadają: do Skindera list pisał...
— Do Skinder-baszy list woził synaczek!