Strona:PL Stanisław Wyspiański - Wiersze, fragmenty dramatyczne, uwagi.djvu/023

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jak pomnę, stała na stopniu wiodącym do cieni
dużej altanki, wolnej od słońca promieni,
bo chociaż była obszerną przestrzenią,
to jednak cała usłana zielenią
krzewu — co uporczywie piąć się nie przestawał
po ścianie i po słupach — przez co cień jej dawał;
liściem i gałązkami zamknąłby ją całą,
gdyby nie obcinany był wciąż rączką dbałą
ogrodniczki — tą właśnie była ona sama.
Stała tak w drzwiach altanki ujęta jak w ramce
zielenią w koło — na tle tej zieleni
ciemnej
zdała się główka jej blaskiem promieni
odbijać dziwnie jasno — jakby do jej czoła
dodano ową świetlną przepaskę anioła.
O, bo anielską duszę miała — ku kochaniu
skłaniała wszystkich zaraz po jej poznaniu. —
Prawie nie uważała na mnie — wciąż patrzała
przed siebie — nie wiem zaś, coby znaczyła
boleść ta w jej twarzy — zamglone
jej łagodne oczy — ozdobione
zaledwie widzialnemi łzami
zdały się jak szafiry oprawne perłami,
że trzeba było tylko — choć jedno wzruszenie
więcej — jednego ruchu powiek, żeby to cierpienie,