Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie II.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kiżsmak miał dla niej teraz, kiedy dostała go tak prawie z łaski bezecnego przypadku! To nie była dawna matematyka i w tem tkwił nowy, groźny urok. Niech sobie mówi co kto chce, ale te ostatnie chwile mają też swoją wartość. „Z łaski, z łaski“ — szeptała, podniecając się aż do szału tem uświadomieniem upadku, potęgując do niemożliwości tragizm, ponurość, beznadziejność, palącej się wszystkiemi jesiennemi barwami młodości, rozkoszy. A młodzik rżnął z potęgą również „na zło“. I tak syciły się ich dwie złości, tworząc nieomal jedno zło, bezpłciowe już, samo w sobie, jedyne. Wygnana z tych „zawrotnych“ uścisków miłość (teraz jedna już, nie rozdzielona na dwie osoby) uśmiechała się smutno gdzieś na boku — wiedziała że to, co robiło tych dwoje zemścić się musi i czekała spokojnie.

Informacja: Ze zdwojoną siłą zabrał się do szykowania zamaszku stanu pobity Cylindrjon Piętalski. „Tak“? — mówił sobie — „Chcecie? To zobaczymy! Ha — teraz wyjaśni się wszystko“. Taki mały pozornie fakt skondensował tak energję „filaru“ Syndykatu, że plan eksperymentu, zielony jeszcze w dzień ten, dojrzał i spęczniał w dni następne w źrały, złocisty owoc, gotów do zerwania przez byle kogo. Samo szło ku temu — „przebąkiwacze“ podejrzewali, że akcją kierują agenci samego Kocmołuchomcza. „On też „potrzebuje“ zobaczyć co jest na dnie“ — przebąkiwali. Wypadki wydzierały się pojedyńczym indywiduom z rąk i „hasały“ same — narazie w małym zakresie. Najtęższe względnie indywidualności zdawały się być tylko emanacjami pewnych ugrupowań — musiały tak, a nie inaczej postępować, traciły wolę osobistych czynów. Trzymał się jedynie w swej wewnętrznej twierdzy, sam Kocmołuchowicz.
Technika tego wszystkiego nudna była jak rekolekcje nieszczerego księdza — ten tam coś szepnął, temu wręczył papirek, z tym pogadał, tamtemu coś dał, tu pogroził, tam się podlizał, a tamten robił to samo z drugimi — co tu o tem pisać. Psychologje też były nieciekawe z wyjątkiem struktury wewnętrznej wodza, o której nikt nic nie wiedział: Melanż w różnych proporcjach ambicji, wielkich słów o małych znaczeniach, brudny spryt i czasem trochę ordynarnej siły. Poza tem wszyscy o wszystkich myśleli że są świnie, czasem nawet włączając w to siebie samych.