Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie II.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Genezyp: Nie chcę nic o tem wiedzieć! Wstrętne jest to uczuciowe ślimaczenie się wasze. O — jakże ohydną rzeczą jest uczucie ludzkie, właśnie ludzkie — to zawinięte w kłamliwe futerały odpadków społecznych transformacji. O wiele szczęśliwsze są bydlęta — tam u nich jest to prawdą.
Matka: Mało co różnisz się od bydlęcia, moje dziecko. Przebierasz miarę w brutalności, łudząc się, że jesteś silnym człowiekiem. A co do Liljan to są te nowe metody wychowania. Nie chciałyśmy cię zrażać przedwcześnie. Wczesne uświadomienie nie jest niczem złem — przesądy, które kosztowały wiele pokoleń ich zdrowie psychiczne. Za kilka miesięcy Liljan będzie i tak żoną Sturfana. Prawda, córeczko, że lepiej teraz się czujesz, jak wiesz wszystko?
Liljan: Ależ oczywiście, mamo! Niema o czem gadać. Zypcio jest dzieciak, ale jest wspaniały w swoim rodzaju. Zczasem oswoi się ze wszystkiem. Przecież na Nowej Gwinei niema wcale kompleksów freudowskich. Tam dzieci od 6–go roku życia bawią się w małżeństwo. A potem wszystko jest „tabu“ w obrębie jednej wioski. A siostra jest największe „tabu“: za dotknięcie śmierć — [dodała z nieprzyjemną kokieterją]. — Wszystko jeszcze będzie dobrze: wewnątrz pozornej mechaniczności życia my stworzymy nowe, normalne pokolenie — nie nasze dzieci, tylko nas samych. My nieznacznie, od środka zmienimy wszystko. — [dodała znowu z naukową już całkiem powagą.]
— Dla chińczyków będą te nowe pokolenia — nawóz albo podmurowanie ich konstrukcji w tym kraju — przerwał jej wściekle upokorzony Zypcio, któremu wszystko przewracało się w głowie. — Frazesy, gołosłowne obietnice bez podstaw, otumaniania się nałogowych optymistów — ja wiem to po sobie. — A jednak sytuacja podobała mu się gdzieś na dnie, ale naprzekór wszystkiemu, co uważał w sobie za wartość: sam początek perwersji — dzieło tamtego draba