Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie II.djvu/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

było... a któż wie? — to zbyt straszne...) elementy idealnej materji–energji, pochodzące pojęciowo od a) pierwszego lepszego przedmiotu, czy przedmiotu wogóle; b) ruchu i c) naszej muskularnej, bezpośrednio danej jako następstwo jakości, siły. Widział genjalny kwatermistrz nietylko chwilę obecną i wszystko co było (miał zresztą doniesione różne szczegóły z przeszłości Zypcia, jak wogóle z życia wszystkich swoich adjutantów), ale i przyszłość całą tego wyjątkowego zaiste pegiekwaka: będzie długo żył, będzie szczęśliwy, jako ten trupek własnie, którym się stał przez tę zbrodnię. O on? — ha — lepiej jednak nie myśleć. Cała waga problemu polegała na walce z czemś niewymiernie potężniejszem, wobec czego nie można było marzyć o zwycięstwie — jakby ktoś palcem chciał zatrzymać kurjerską lokomotywę. Ale mimo to koniec musi być piękny. Jak przepadnie wszystko, zrobi szarżę sam na czele swego sztabu i zginie. Jakże zapłonęła na tle tej bezdennej(?) myśli cała rzeczywistość obecna. — Można tylko powiedzieć: „ha!“ i nic więcej. „Tylko może on jednak potem z nią tego...“ (na tle zbrodniczego wieczorku u Persy). Nie dokończył tej myśli — teraz i nigdy już. — Zamurował ją jak Mazepę(?). Upłynęło pół godziny może, może trzy kwadranse. I nagle ten piękniutki młody człowiek rzekł, a tamten zdołał jeszcze przedtem pomyśleć: „Ale to musiała być frajda dla tamtej histeryczki (poznał kiedyś Elizę na jakimś balu) — zginąć z rąk tak pięknego bubka. Szkoda, że nie jestem pedzio — użyłbym sobie na nim jak na burej suce“.
— Melduję — itd. — ...przedtem zabiłem także pułkownika — nazwiska znowu nie pamiętam — wtedy kiedy kochałem się tak beznadziejnie w pannie Zwierżontkowskiej. — Kwatermistrz drgnął, mimo, że właśnie o tem samem myślał. To nazwisko zawsze robiło na nim wrażenie. Kochał się przewrotnie we wszystkiem co do niej należało: w pantofelkach,