Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie II.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tąd życie było usprawiedliwione i zbrodnie zmazane, raczej zamazane. Ale odtąd każda chwila wymagać będzie takich usprawiedliwień. Kto raz na tę drogę wejdzie albo: A) musi się doskonalić, albo B) bardzo intensywnie upadać i staczać się, albo C) zwarjować dla wyrównania napiętych potencjałów między marzeniem, a rzeczywistością. Śmierć nieznanego brodacza znikła ze świadomości jako jego, Zypcia, „dzieło“ i odtąd miało trwać tak już zawsze. Poprostu stała się ona czemś zbyt małem i niedostrzegalnem w nowej skali przeżyć. Gdyby mordu tego dokonał dawny Zypulka, byłoby to czemś strasznem — jako czyn tego drugiego, wzięte bezpośrednio stało się czemś takiem jak rozduszenie karalucha. „Pigułki, och, pigułki — teraz nadchodzi pora“. — „Nie zdechnąć tylko z tych ran, a otworzy się życie wspaniałe, jedyne w swoim rodzaju, to a nie inne — takie, w którem w cząstkowatości przeżywa się aktualną nieskończoność świata, bez poczucia krzywdy ograniczenia.“ To dają czasami narkotyki.
Powoli zatracało się poczucie własnej jaźni. Jasne już szaro–żółtawe, pochmurno–pospolite niebo miejskie, zakołysało się szerokim ruchem i stało się tak dalekie, że aż nieskończone, jak bywa tylko czasem w chwilach wyjątkowego astronomicznego natchnienia gwiaździsty firmament. Domy naodwrót wywrócone zdały się na krótkie mgnieńko brzegami otworu jakiejś potwornie wielkiej pieczary, zwróconego na tę ochrowo–mleczną pustą nieskończoność, zaktualizowaną jakby w swej metafizycznej monotonji i nudzie, ponad wszelkiemi różnicami ziemskich „interesującości“. On leżał teraz przylepiony do asfaltu jakimś ledwo trzymającym klajsterkiem nad wiekuistą otchłanią nieskończoności. Trotuar był podłogo–powałą tej wiszącej nad samym niebytem groty. Czarne, miękkie płaty wśród oślepiających kręgów zawirowały cicho, złowieszczo–dyskretnie = mogło być przecie coś