Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie II.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ale to wątpliwe bardzo.) Ale niestety działanie jakieś, jeszcze nieznane, było nieuniknione. Zypcio był tout de même człowiekiem Zachodu. To będzie też rozkosz, tylko inna — może jeszcze mocniejsza, ale inna, psia–krew? Może nareszcie szczęście stanie się zupełne, czyste, bez chmurki, bez skazy! Ten drab nieznany, brodaty i jakiś niezmiernie wypukły, jak w stereoskopie widziany, który stał tam na tle czarnej czeluści tajemniczego pokoju, to był, to był, to był pies na łańcuchutrzeba go spuścić — innego wyjścia niema. Znowu żałośnie zaszczekał daleko na przedmieściu pies obcy, ale rzeczywisty, kochany — z prawdziwego świata zwykłej nocy ziemskiej przyszedł teraz ten szczek, jakby z zaświatów. Na tem tle, tuż koło Zypcia (czy koło tego drab w nim?) bzyknęła mucha. Jednoczesność dalekich zjawisk. Tak — niech się stanie. Ale co? Już wiedział — właściwie nic nie wiedział, więc jakim sposobem wiedział co się stanie? Jasnowidząca czarność doskonałości zalała duszę. Nadchodził moment twórczy (uśmiałby się z tej twórczości Tengier, a nawet Wielki Kocmołuch, mimo że temu ostatniemu mogły być bliskie nawet takie stany — ten miał w sobie wszystko, razem z rogami i kopytami.) — nieznane, nieprawdopodobne miało się wychynąć z nicości i stać się ruchem elektronów, przemieszczeniem grawitacyjnych pól, czy też zazębianiem się na bardzo stosunkowo wielką skalę bardzo małych żyjątek — nikt, nawet sam djabeł nie wie czem to jest i będzie po wieki wieków. W każdym razie to, że są żyjące: czujące i myślące stwory jest pewne, a istnienie materji martwej, takiej, jaką ją chce mieć fizyka, na podstawie danych ordynarnej wizji świata tych właśnie stworów, jest wysoce problematyczne. Chyba że się przyjmie ordynarny dualizm, ordynarną „harmonję przedustawną“ i całkiem ordynarnie przestanie się myśleć — ot co.