Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Nienasycenie II.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

prawdziwie i wiarogodnie poinformowany. W istocie kwatermistrz był urodzonym kondotjerem — tu leżało jądro rzeczy, — a przy tem strategiem–artystą. To była istotna twórczość, którą on jako „mąż stanu“ lekceważył. Działalność społeczna stanowiła tylko do dla wielkich koncepcji bojowych — ale w świadomości swej uważał się za wielkiego proroka całej ludzkości, proroka bez idei. A może było coś takiego tam w tej „prywatnej otchłani“ — ale o tem później. On sam nie wiedział co tam siedzi i wiedzieć w tej chwili nie chciał. Plan dojrzewał w szatańskiej wyobraźni Wielkiego Kocmołucha bez pomocy żadnych papierów — jedna goła, bez nijakich rysuneczków odręcznych mapa i pamięć, jak jedno kolosalne sztabowe biuro z miljonem szufladek i siecią elektrycznych przewodów, łączących system sygnałowych lamp. Centralny guzik tego potwornego aparatu lokalizował sobie prywatnie kwatermistrz między brwiami, trochę na lewo, gdzie miał pewien nieregularny guz — „guz macedoński“, jak go nazywał wobec NIEJ. Osobno zdawał się on sterczeć (subjektywnie oczywiście) zdala od chamskich pokładów duszy (od barów i od lędźwi stalowych też), które nie były do pogardzenia też — w pewnych chwilach stanowiły doskonałą rezerwę.« »Ha, ci strzelcy konni w Grudziądzu, to nie jest pewne. Wizytacja może popsuć, z powodu tego djabelskiego Wolframa — a sprzątnąć go niepodobna. A on przeziera — oczywiście zdaje mu się, ale to wystarczy. A to najgorsze, że on jest także „kawaleryjskim bogiem“. Nie ruszać — zresorbuje się samo, albo pęknie i....„czik“ — przyszczypnąć w odpowiednim momencie. Już tam Swędziagolski da sobie radę w razie wybuchu. Teraz nie można zawczasu „przyjąć miar“ zbyt surowych, a potem... Ha — K, I, i W — to trzy. Cyferblatowicz jest przekonany o tajnem zbliżeniu do Syndykatu — niedocenia jego siły. Niech będzie — tem go się później unieszkodliwi. Niech działa na