Strona:PL Stanisław Brzozowski - Pamiętnik.djvu/052

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

śnij weń. Narzuć go samemu sobie i Polsce. Ten stan rzeczy trwać nie może. Szkoda Nałkowskiej.



Pamiętam minę Dawida, gdym mu mówił, że chcę pisać o S. T. Coleridge’u. To luksus. Naturalnie. Literatura wogóle jest to luksus, jeśli się wierzy w politykę, ale literatura subtelnie, dokładnie z miłością znana literatura, to jedna z najniezawodniejszych dróg, prowadzących do wyzwolenia od brutalnie głupich i deprawujących zabobonów politycznych.
E... nie zadawałby tak bezwzględnie, zaraz, bez wahania i zwłoki pytania, co myślą koła postępowe, z jakich kół? gdyby literatura nie była dla niego wielkiem »abstractum«, gdzie krzyżują się mgliste możliwości. Wyobrażam sobie jak byłby zgorszony Dawid, gdybym chciał drukować za dawnych czasów w Głosie o Coleridge’u, albo o Lambie, albo o Ben Jonsonie, albo o Burtonie[1] od Melancholii albo o T. Brownie.



Mój Boże, daj mi wytrwać!

Teraz niewątpliwie nawet najzacniejszy, drogi mój Ortwin, jest zły na mnie, że czas trawię i ja sam umiem patrzeć na siebie Jego oczami i jeszcze innymi, surowiej potępiającymi tę »perwersyę«, jak mówi E. A. Poe,

  1. Robert Burton, polihistor angielski (1577—1640), autor dzieła The anatomy of melancholy (Oxford, 1621). Patrz Taine Hipolit. Histoire de la Littérature Anglaise. T. I. Str. 374 i n.