Strona:PL Stęczyński-Tatry w dwudziestu czterech obrazach.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zwraca oko przechodnia na swe położenie,
Który kładąc ją do ust — gasi swe pragnienie.
Postępując powoli na na niższe doliny,
Brniemy lasem cienistym przez młode gęstwiny,
Dobijając się równin Hundsdorfu osady,
Gdzie porządne mieszkania otaczają sady,
Gdzie pola ożerdzione — a drogi z mostami
Wiodą na różne strony trudząc kamieniami;
A nie mając przed sobą pyszne widowiska,
Wchodzimy między młaki, tak zwane sapiska;
Lecz przewodnik zmyliwszy znane sobie szlaki,
Wyprowadza nas z błędu przez iglaste krzaki
Na równinę Łomnicy wioski oddalonéj,
Kościołem murowanym z wieżą, ozdobionéj,
Do słynnéj wody w Szmeksie, gdzie chorób zarody
Uzdrawia od lat wielu źródło kwaśnéj wody,
Które domkami w koło z dala otoczone,
Leży nad trzy tysiące stóp morza wzniesione. —
Od Szmeksu, z utrudzeniem, do spocenia włosa,
Trzeba spinać się na szczyt Królewskiego nosa,
Po rypach rozwalonych między rozpadliny
Wychodząc z ciemnych lasów, w las kozodrzewiny. —
A w czasie odpoczynku, góral opowiada:
„Jeden sędziwy Baca[1] a gazda nie lada
„Nie mogąc wstać z pościeli, chorobą złożony,
„Wysłał syna po kwiatek nad przepaść zwieszony
„Owéj skały, na którą trudno wyleźć było,
„Bo nogi ustawały, w głowie się mąciło;
„Ale syn dla miłości ojca kochanego,
„Nie żałując ni zdrowia, ni życia swojego,

  1. Baca, jest to gospodarz w szałasie, przełożony pod czas lata nad Juhasami, którego wszyscy słuchać muszą.