Strona:PL Stęczyński-Tatry w dwudziestu czterech obrazach.djvu/087

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A stanąwszy na górze Klauzy nie małéj,
Uderza nas ze wszystkich stron widok wspaniały:
Leżą piękne miasteczka nad Popradu wodą,
Oddechające dobrym bytem i swobodą —
Ale my zwracając się w Jezierską dolinę,
Pełną zbóż, jarzyn, sadów i pastwisk krainę,
Którą niegdyś dotknęło smutne wydarzenie
W niedzielę, gdy święcono Pańskie przemienienie:
Ulewa nadzwyczajna wszystko tu zalała,
I wszystko ku Pieninom z falami zabrała;
Przezco nędza i srogi głód długo panował,
Nim siebie i swe bydło wieśniak wychodował;
Nim doczekał się biédny następnego roku,
Żyjąc w słabéj nadziei lepszego widoku.
Dziś niema ani śladu urwania się chmury,
Uśmiechają się zbożem równiny i góry.
Jesteśmy na Magurze przy karczmie wysoko,
Zkąd już obraz daleki bystre widzi oko,
A wioski, które wtyle zostały za nami,
Zdają się zapadłemi we mgle nizinami,
A pod nogą roślinność bujna, choć posada
Z piasku, ziemi krzemiennéj i opok się składa.
Wszystko przed nami dumne ciemno-szafirowe,
Siwe, zółte, zielone i fioletowe;
Gdzieniegdzie różowemi jaśniejąc barwami,
A gdzieniegdzie śrebrnemi śmieje się smugami,
A wszystko tym piękniejsze im dziksza przyroda,
A jedyna w téj stronie przy drodze gospoda
Zaprasza przechodzących ściany drewnianemi,
Opatrując do życia potrzeby piérwszemi.
Tu zjeżdżają się goście i tu spoczywają —
Tu biorąc wiadomości — cierpliwie czekają,