Strona:PL Stęczyński-Tatry w dwudziestu czterech obrazach.djvu/021

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I braterskie wybawcom podawając dłonie,
Polnym bluszczem wieńczyli odważne ich skronie:
Imie zaś téj dziewczyny, co siebie zaparła,
Mimo badawczych starań, ćma wieków zatarła;
Tylko czyn jéj szlachetny jaśniejąc zaszczytnie,
Żyje w ustach mieszkańców i w historyi kwitnie.
Stojąca przeciw zamku w małém oddaleniu,
Wabi piękna świątynia niegdyś ku schronieniu
Franciszka pustelnika synom wystawiona —
Dzisiaj stawszy się zborem luterskiego grona,
Mieści przy swoim progu z marmuru rycerza,
Który widokiem swoim przechodnia uderza,
Tulący się do białéj na podwórzu ściany,
Janem Dobkiem z Łowczowa bywa nazywany;
Ów to, co dawszy dowód cnót i męztwa swego,
Był hetmanem przy wojsku Zygmunta Trzeciego;
Do Turcyi i Moskwy i Szwecyi posłował,
Dla króla i narodu rzecz docrze sprawował;
Był znajomy u świata od ziomków kochany,
A teraz jego pomnik leży zapomniany;
Gryf przy nim umieszczony, on odziany w zbroję,
Odpoczywa, boleśnie rozbity na dwoje;
I ze zrębu pomnika wyrzucony nisko,
Służy dzisiaj dla czerni na urągowisko!
Gdy zaś o téj świątyni ludu czerpiesz zdanie,
Takie o niéj ciekawe usłyszysz podanie:
„Tu przed czasy dawnemi, jeden z możnych panów,
„Wysyłając do Węgier z swych podolskich łanów
„Przemienienia-Pańskiego obraz malowany;
„Gdy noc posłów zapadła, w pustelnika ściany
„Schronili się, by spocząć po swém zmordowaniu,
„A jutro w dalszą podróż ruszyć o świtaniu: