Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

spada głowa i, leżąc nisko, oddychać nie może. Przytem, marznie pod cienką kołdrą i musi owijać się szalem.
Heidi wyrzuciła to jednym tchem, chcąc dojść co prędzej do zamierzonego celu.
— Doskonale, że mi o tem przypominasz, dziecko! — wykrzyknęła babunia żywo. — W radości zapominamy łatwo o tych, którzy cierpią niedostatek. Pośle się niezwłocznie telegram do Frankfurtu, Rottenmeier zapakuje łóżko i może ono tu być w ciągu dwu dni. Niechże się babce śpi w niem dobrze!
Rozradowana Heidi zaczęła skakać wokoło babuni, zaraz jednak wstrzymała się, mówiąc spiesznie:
— Muszę prędko pobiec do babki. Boi się, gdy mnie długo nie widzi.
Nie mogła doczekać chwili zwiastowania babce dobrej nowiny, zwłaszcza, że istotnie dawno już u niej nie była.
— Ależ, Heidi! — zauważył dziadek, — mając gości, nie można uciekać z domu.
Ale babunia poparła ją:
— Ma może słuszność! Biedna babka źle wyszła na naszych odwiedzinach. Chciałabym pójść do niej, razem z Heidi. Tam zaczekam na mego konia, potem zaś udamy się do osiedla nadać telegram. Cóż ty na to, mój synu?
Pan Sesemann nie zdążył dotąd sformułować swych planów podróży, poprosił tedy o chwilę cierpliwości.
Chciał on zrazu odbyć z matką podróż po Szwajcarji, spróbowawszy wpierw, czy Klara będzie mogła im, krótko bodaj, towarzyszyć. Teraz jednak, miał przed sobą wspaniałą podróż z obiema. Proponował, by przenocować w osiedlu, zabrać nazajutrz Klarę z hali, pojechać z nią i babunią do Ragaz, potem zaś dalej.
Zmartwiło potrosze Klarę to nagłe opuszczenie hali, ale tyle było w niej i wokoło niej radości, że nie stało na smutek czasu.