Strona:PL Spyri Johanna - Heidi.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jest to wprost niepojęte! — rzekł po chwili. — Uczenica, która mimo, gorliwych wysiłków i objaśnień z mej strony, nie mogła tak długo rozróżniać liter, tak dalece, że chciałem zaprzestać nauki, porzucić zamysł nieosiągalny, ta właśnie uczenica posiadła, w ciągu jednej nocy, rzec można, sztukę czytania i odczytuje całe zdania poprawnie, bezbłędnie, jak żadne z początkujących dzieci. Atoli równie cudownym jest fakt, że czcigodna pani dobrodziejka przyjęła za możliwą ową tak odległą rzeczywistość.
— Dzieją się nieraz cuda na świecie! — potwierdziła pani Sesemann z uśmiechem. — Czasem schodzą się korzystne okoliczności, a także zmiana metody nauczania wywołuje pożądane skutki. Cieszmy się tedy, kochany profesorze, z postępów tego dziecka i żywmy najlepsze na przyszłość nadzieje.
To rzekłszy wstała, odprowadziła profesora do drzwi i poszła szybko do pracowni, by się naocznie przekonać. Zastała Heidi przy Klarze. Dziewczynka czytała jej jedną z historyjek, z wyraźnem zdumieniem własnem i coraz to większym zapałem. Wkroczyła w świat nowy, a czarne litery przybrały postać ludzi i rzeczy, nabrały życia i przeistoczyły się w czarowne historyjki. Tegoż jeszcze samego wieczora, gdy Heidi przyszła na kolację, znalazła na swym talerzu wielką książkę z obrazkami, spojrzała na babunię, a babunia skinęła potakująco i rzekła:
— Twoja jest!
— Na zawsze? Nawet gdy wrócę do domu? — spytała czerwona z radości.
— Na zawsze, na zawsze! — zapewniła babunia. — Jutro rozpoczynamy czytanie.
— Nie wrócisz, droga Heidi, do domu przez długie jeszcze lata! — wtrąciła Klara. — Babunia odjedzie rychło, więc tem bardziej musisz ze mną zostać.