Strona:PL Sielanki Józefa Bartłomieja i Szymona Zimorowiczów.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tę Kameny na wierzchu libetryjskiej skały
Przy muzyce niebieską rosą wykąpały,
Ta w jednej konsze z matką moją pianorodną
Na oceanie wielkim pływać była godną,
Tę ja, gdy zamyślała boskiemu imieniu
Służby oddać u Weaty w niedostępnym cieniu,
Namówiłem w małżeństwo, że też ani zgadła,
Jako u boku twego za stołem usiadła.
Tak niegdy Persefona, Cerery kochanie,
Umyśliwszy w świebodnym lata trawić stanie,
Po łąkach i dąbrowach kwiatki wielorodne
Zbierając przesadzała na grzędy ogrodne,
Z nich to rózczki równała, to wieńce okrągłe
Rozmaicie zwijała na czoło wyciągłe —
Skoro ją stary Pluton w wirydarzu zoczył,
Pierwej porwał do siebie, niźli jej doskoczył;
Chociaż szyję okopcił w awernowych hutach,
Choć do niej w smarowanych dziegciem wyszedł butach,
Chociażże dymem śmierdział i obrzydłą siarką,
Wolała Plutonową bydź, niżli wieńczarką.
Któż nie wiadom uporu krnąbrnej Atalanty,
Jako brzydko gubiła miłosne galanty;
Żeby myliła biednym zalotnikom szyki,
Na wyścigi wypadać śmiała z zawodniki.
Ten jej miał bydź do śmierci przyjacielem całym,
Któryby z nią porównał jednostajnym czwałem;
A który pole w onej gonitwie utracił,
Gardłem lenistwo ciężkie i zaloty płacił.
Wiele się porywało wydołać jej w biegu,
Ale każdy ustawszy przy piekle noclegu
Miasto łożnice dostał, przecie do zawodu
Obrał się Megarejczyk z mojego powodu;
Temu ja w sercu nową wznieciwszy ochotę,
Dałem rozrywkę, dałem i dwa jabłka złote
I trzecie, które pasterz trojański na Idzie
Rodzicielce z piękności przysądził Cyprydzie.
A w tem, gdy znamię dała biegu trąba sroga,
Natychmiast przodek wzięła panna wiatronoga
I pierwej by onego dokończyła tańca,
By ją nie hamowała trzecia pomarańcza.
Bo gdy on jabłka rzucał, ona je zbierała,
Przez omieszkanie w drodze przejąć mu się dała.
Tym fortelem młodzieniec lotnej skoczce sprostał,
Swoje zdrowie zachował, a z niej żony dostał.
Ale ty przyjacielu za moim wyrokiem
Otrzymałeś nie gwałtem, nie szalonym krokiem,
Lecz miluchno i snadno; ktoż to inszy sprawił,
Kto imię Lilidory naprzód tego zjawił,
Kto ją oczom pokazał, kto w sercu osłodził
Oprócz mnie, którym do niej w dziewosłąby chodził?