Strona:PL Sebastyana Grabowieckiego Rymy duchowne.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
CXXVII.

Racz być miłosierny, proszę, mnie grzesznemu,
Ojcze wszelkiej łaski, ty utrapionemu
Okaż się ratunkiem i mieścem bezpiecznym,
A nikt nie zatrwoży strachem, by chciał, wiecznym.

Oto martwy leżę, Jezu lutościwy,

Powstań, wskrześ mnie, a jać chwałę dam chętliwy;
Nędznym i zemdlony[1], zdrowia nie znam w ciele,
Tyś lekarz, ku tobie oczy niosę śmiele.

Nagim, więc mróz cierpię, ty władniesz pokłady.

10 
Przeto w mym ucisku życz odzieniem rady;

Głodem ginę śród tej tu strasznej pustyni, —
Tyś pokarm, posilić racz, chlebie jedyny.

W pragnieniu omdlewam, — tyś napój żywota —
Ochłodź! a gdy widzisz, że moja prostota

15 
Na głębią przepaści strasznej zawiedziona,

Ratuj, bo nawałność zewsząd poburzona.

Pracowałem krzycząc — przeto oniemiało
Gardło me, a duszy mieśce nie zostało,
Na którem od wody byłaby bezpieczna,

20 
A prawie jej gaśnie władza ostateczna.


Wyrwi mnie z tej toni, posiłko zemdlonych,
Ratuj, należco dusz, ludzi zawiedzionych;
Tyś sam ma podpora, obrońca, wódz mężny,
Tyś król, Pan i Bóg mój, mocą niezwyciężny.



CXXVIII.

Tyż to, mój Panie, Jezu lutościwy
Nawiedzić sługę masz, zbawienia chciwy?

  1. zemdlonym.