Strona:PL Sebastyana Grabowieckiego Rymy duchowne.djvu/099

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
LXXX.

Zniszcz z nieba, królu możny,
Żywym płomieniem twej świętej miłości
Oziębły a niezbożny
Zmysł zwykłych nieprawości,

Co okoliczne zjął sercu krewkości.


By wszytek rozpalony
Ogniem twym świętym, jak wdzięczne[1] pochodnie
Pałał z wsząd ogarniony
Zawżdy jasno, nadobnie,

10 
Wzgardziwszy radę, co[2] zwodzi łagodnie.


W twej łasce zasadzona
Moja nadzieja, wielce pożądana,
A tak jest rozkrzewiona
I listkami odziana,

15 
Że kwitnąc w różne barwy jest ubrana.


Posilaj ją potokiem
Onej niebieskiej dobroci i świętej,[3]
Co codzień świeżym skokiem
W swoich źródłach zaczęty,

20 
Śród ziołek płynie, po łące rozpięty.


Bo gdyby powściągniony
Był twej łaski skok, łacnoby gałązka
Uschła, czem ja strwożony
Zniszczećbym mógł do kąska

25 
I w strachu zginąć, gdyż twa droga wązka.


Daj, by wszelkie staranie
Prosto k tobie szło, jak do celu strzała
Strzelca dobrego. Panie,

  1. dodane.
  2. bo.
  3. poprawiam z „święty“.