Strona:PL Sebastyana Grabowieckiego Rymy duchowne.djvu/077

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wędruj, bo dobry robi dla godności.
A ty, gdzie tylko mieśce zajmiesz sobie,
Gnuśności, przedni jad wleczesz za sobą.



LIII.

Na skazę moję wyciągnąłeś rękę
Lecz jednak tobie, Boże, czynię dziękę,
Że mój grzech karać tu jest milej tobie,
Niżbyś mnie ondzie miał brzydkim mieć sobie.

Rękęś wyciągnał; dałeś moc gniewowi,

Ojcze, przeciw mnie, złosnemu synowi;
Krnąbrnemu sercu otworzyłeś oczy,
By znało, jak źle, kogo twa moc tłoczy.

Lecz, Panie, gdy w sąd będziesz chciał wniść ze mną,

10 
(Czego, proszę cię, nie wszczynaj nademną),

Racz pomnieć mą chęć, którą mam o tobie;
Cóż, gdy bez ciebie trudno radzić sobie.

Małać, Panie, cześć z rzuconych do grobu;
W piekle nie widzę twej chwały sposobu,

15 
Życz zdrowia, Boże, życz, ojcze, swej drogi,

Pomocy udziel krewkości ubogi[ej].



LIV.

Pan mój i Bog mój rozgniewał się srodze
Na sługę swego, a złorzecząc jemu:
„W płaczu i pocie i nieznośnej trwodze, —
Rzekł — będziesz miał chleb ku pokarmu twemu.“

Przeto duszy mej tak ciężko, niebodze[1],

Przeto duchowi tak ciasno mojemu:

  1. nie będzie.