Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zabawnem, a czwartego byłoby nawet nieco niebezpiecznem dla mnie samego. Nie jestem ani tyle bogatym, ani tyle sławnym,. abym miał czas do tracenia. Wasza Miłość pozwoli, iż oddalę się za kilka minut, a wieczorem przybędzie tu prawdziwy nąstrajacz, który dokończy mej roboty, przytaczając, iż kolega jego zachorował i przysyła go w zastępstwie.
Signora nie odparła ani słowa, ale zbladła jak śmierć, i ja znowu uczułem się zwyciężonym. Kuzyn powrócił. Nie mogłem powstrzymać ruchu niecierpliwości, i otóż znowu tryumfowała signora, i znowu, widząc, że mi się nie chce odejść, igrała sobie z memi wewnętrznemi wzruszeniami.
Rozpromieniła się, rozweseliła. Względem kuzyna dopuszczała się zaczepek tak doskonale środkujących między czołobitnością a ironią, że niebawem ani on, ani ja, nie wiedzieliśmy, jak je rozumieć.
Potem, naraz odwróciwszy się od niego i podchodząc do mnie, poprosiła głosem cichym, z miną tajemniczą, abym fortepian nastroił o ćwierć tonu niżej od kamertonu, gdyż ona ma głos kontraltowy. Kogo chciała zmistyfikować, kuzyna, czy mnie, wypowiadając mi tę tajemnicę z miną tak poważną?... Omało nie uścisnąłem ręki Hektorowi, tak nasze fizyognomie wydały mi się głupiemi, a położenie śmiesznem. Ale uważałem, że dobry ten chłopiec więcej do tego przywiązywał wagi, niż ja, a spoglą-