Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Trzeba mi imienia, nie chcę żebyś była żoną człowieka bez nazwiska. Najpiękniejsze w mych oczach jest twoje! Chcę być Esperancem Michelin. Teraz ojciec zezwoli i na to.
— Zapewne; a pan Alfons zgadza się na to wszystko?
— Pan Alfons powiedział, że ani zezwalać ani bronić mi nic nie może. Nie ma żadnej władzy nade mną ani nad mymi rodzicami. Mego ojca nie zna i nie wie nawet czy żyje. Tylko zdaje mu się, że jestem jeszcze za młody, i że nic nie powinienem robić bez porady matki Ale ja pewny jestem mojej matki, mówiłem jej już o tobie zeszłego roku; kazała mi jeszcze czekać tak jak pan Alfons. Czegóż mam jednak oczekiwać? Żeby cię ojciec twój z kim innym zaręczył? Kuszą go trzydzieści tysięcy franków syna Szymona młynarza. Trzeba żeby wiedział jak najprędzej że ja mam jeszcze więcej. Pan Alfons nic jeszcze o tem nie wie, bo tu cały wieczór przepędził.
Dowie się jak tylko Wrócę do domu, ale najpierw powinien o tem wiedzieć twój ojciec. Pójdź.
Oparła piękną główkę na ramieniu Gastona idącego z dumnie podniesioną głową, i tak przeszli koło mnie....
Tak więc plan mój obmyślany na prędce uchwycił już los w swoje ręce. Gaston pospieszył związać się słowem, że zaginie w tłumie, a gdyby nawet małżeństwo to nie przeszkadzało mu do powrócenia w koło wyższego towarzystwa, matka jego miałaby więcej o jedną przeszkodę do zwalczenia.
Gdyby tylko Salcéde nie nadszedł i nie popsuł wszystkiego. Byłżeby dotąd na wieży? Prawdopodobnie, bo Gaston mógł się bez jego wiedzy wydalić z zakątka, gdzie go na kilka dni umieścił. Była dopiero jedenasta, a jeźli przeszedł galerję podziemną